Kiedy tradycyjne malowanie robi się nudne, wyciągam dzieciom różnego kształtu makarony, ryż, kaszę, fasolę, groch czy soczewicę. Daję przybory kuchenne: garnki, patyczki, łyżki i pozwalam bawić się. Staram się nie ingerować, choć zerkam czy dany element nie ląduje w niepożądanym miejscu (ucho, nos itd.). Zabawę ograniczam do jednego miejsca w pokoju, choć można wyłożyć materiał "budulcowy" na tacę, żeby ograniczyć przestrzeń do sprzątania. Oprócz "gotowania" starszy syn uwielbia zabawę w kalambury z dostępnych materiałów. Na prawdę warto spróbować, wbrew pozorom bałagan wcale nie jest taki straszny, a dzieci dzięki zabawie nie tylko ćwiczą wyobraźnię, ale i rozwijają motorykę małą (czyli sprawność rąk i palcy).
Komentarze