Dźwięk towarzyszy każdemu procesowi na naszej planecie. Dlatego nie można nie kąpać się w dźwiękach. Można jednak wybrać w jakich dźwiękach się kąpiemy. Głośnych i ostrych? Czy może subtelnych i odprężających?
Z zamiłowania do muzyki, pracy z ludźmi i medytacji, odkryłem niezwykły rodzaj kąpieli. Odkryłem misy dźwiękowe- wytwarzane w Himalajach ze stopu 12 metali szlachetnych- oraz gongi- kute głównie z brązu w Chinach.
Częstotliwości i wibracje mis dźwiękowych i gongów idealnie rezonują z naszym ciałem. Przede wszystkim relaksują, a ten rodzaj relaksu prowadzi do regeneracji ciała (fale odbierane są przez wszystkie komórki ciała) i do wyciszenia umysłu- a więc do bardzo przyjemnego stanu medytacyjnego.
Gonitwa myśli ma szansę się zatrzymać i zrobić miejsce dla ciszy i spokoju. Rytmiczne drgania dźwięku przenoszą się na ciało i wytwarzają bardzo subtelne wibracje, które są opisywane często jako „masaż”. I rzeczywiście najczęstszą opinią osób po takiej relaksacji jest stwierdzenie, że czują się jak po dobrym masażu.
Czy można leczyć dźwiękiem? Nie. Jeśli ktoś tak twierdzi, to jest to bardzo duży skrót myślowy. Nasze ciało leczy się samo! Dźwięki mogą mu w tym jednak bardzo pomóc- zapewniając głębokie odprężenie i harmonizację. Choroba bowiem to z angielskiego disEASE- a więc przeciwieństwo luzu, odpuszczenia i odprężenia. Każdy relaks sprzyja zdrowiu. Każde niepotrzebne napięcie nas od niego oddala. Dźwięki i wibracje mis i gongów są balsamem dla duszy- taki balsam sam w sobie nie leczy, ale wspiera zdrowie w niezwykle piękny sposób.