Zdziwienie.
Kiedy na moim komputerze cyklu Pearly dnia 20.09.2016r. po raz pierwszy wyświetliły się strzałki wskazując wszystkie trzy kolory pomyślałam „no nieeee, zepsuł się”. Naiwnie wierzyłam, że ten stan wynika z wady urządzenia.
Niedowierzenie.
To pierwsze uczucie, które towarzyszyło mi po przeczytaniu zdania w instrukcji obsługi komputerka: „Jeśli zajdziesz w ciążę urządzenie poinformuje Cię o tym w 18 dniu po owulacji" - oczywiście wyświetlając strzałki na wszystkich trzech kolorach. W głowie także zapaliły mi się przysłowiowe lampki! „.. ale jak to 18 dzień cyklu??!!!” cofam się przyciskiem do tego dnia (03.09.2016r.), a tam zielone światełko!!! Zatem zaszłam w ciążę (w którą jeszcze niedowierzałam), w dzień wskazany przez urządzenie jako bezpieczny?!
W odpowiedzi na moje zapytanie dotyczące tej informacji Dystrybutor odpisał:
„18-ty dzień to jest pierwszy możliwy dzień kiedy komputer może pokazać ciąże, a często komputery pokazują ciąże w dniu 19 czy 20 (opuszczone pomiary czy mocno wahająca się temperatura) i wskaźnika tego nie należy traktować jako wyznacznika kiedy była owulacja.”
Tylko… zastanawia mnie dlaczego o tym nie ma słowa w instrukcji dodanej do urządzenia…
Zacznijmy od początku.
Co to jest komputer cyklu?
To urządzenie wskazujące dni płodne i niepłodne. Działa na zasadzie termicznej, czyli na podstawie pomiaru temperatury (w ustach kobiety w przypadku Pearly, nie ma możliwości by odręcznie wprowadzić wartość temperatury, wszystko odbywa się automatycznie) wykonywanych codziennie o danej porze. Komputer analizuje pomiary za pomocą zastosowanego oprogramowania - do bazy danych urządzenia wprowadzono blisko 1 milion cykli, które w połączeniu z naszymi temperaturami podają dni płodne i niepłodne. Już sam ten fakt budzi wątpliwości: co to za grupa kobiet, jakie miały cykle itd.
Jednak zgodnie z informacją od Dystrybutora: „Pearly już od pierwszego pomiaru pokazuje wiarygodny wynik płodności, a po 2-3 cyklach nauki, zielonych wskazań jest coraz więcej:)” (W moim przypadku bynajmniej nie sprawdziło się to twierdzenie).
Mierzenie temperatury
Komputer dopuszcza limit czasu, w którym należy zmierzyć temperaturę. „Jest to łącznie 6 godzin, 3 godziny przed i 3 godziny po czasie dokonania pomiaru temperatury poprzedniego dnia. W czasie trwania limitu na pomiar, na wyświetlaczu urządzeń świeci się symbol termometru. W przypadku nie dokonania pomiaru danego dnia, należy nastawić budzik na następny dzień (przy Pearly).”
Jeśli nie dokonamy pomiaru, to pomimo tego komputer przeanalizuje dane z poprzednich cykli i wskaże nam odpowiedni dzień płodności (zieloną, czerwoną lub pomarańczową lampkę).
Pomiar temperatury następuje poprzez umieszczenie końcówki z sensorem w ustach pod językiem. „Nie ma znaczenia czy będzie to z lewej czy prawej strony języka, jednak zawsze należy robić to w ten sam sposób. W czasie pomiaru należy zamknąć usta i nie ruszać sensorem. W czasie pomiaru temperatury symbol termometru miga, sam pomiar trwa maksymalnie 30-40 sekund, koniec pomiaru jest sygnalizowany dźwiękiem a na wyświetlaczu pokazana jest wartość temperatury i raport płodności w postaci kolorowych lampek. Raport płodności na dany dzień obowiązuje do następnego pomiaru.”
Choroba
Czytamy na stronie Dystrybutora: „W czasie choroby, przeziębienia z podwyższoną temperaturą, przyjmowania leków obniżających gorączkę, czy antybiotyków, należy pominąć pomiary temperatury. Gdy w trakcie pomiarów okaże się, że użytkowniczka ma gorączkę (powyżej 37,80°C) i na wyświetlaczu pojawi się literka "F" zalecane jest przerwanie pomiaru.”
Komputer cyklu w praktyce
Kiedy otrzymałam propozycję współpracy i komputer cyklu Pearly do przetestowania byłam pełna nadziei. Antykoncepcja bez hormonów, bez środków ubocznych, w bezpieczny i naturalny sposób – tego poszukiwałam. Samo urządzenie jest małe i poręczne. Trochę mi w nim przeszkadzał brak podświetlanego monitorka i brak regulacji głośności budzika (początkowo przesypiałam go).
Przy pomiarach temperatury w ustach sensorem zauważyłam dość znaczne jej wahania, których nie notowałam przy mierzeniu temperatury w pochwie (termometrem Microlife - metodę termiczno-objawową, którą stosowałam przed ostatnią ciążą). Ogromnym mankamentem stosowania Pearly jest brak możliwości zaznaczenia zdarzeń pobocznych mających wpływ na wahania temperatury: wyjazd, późniejsze położenie się spać, lekkie przeziębienie czy odbyty stosunek. Na dodatek model Pearly wymaga odesłania urządzenia do serwisu w celu zgrania danych, aby otrzymać wykres płodności. Nie ma możliwości by mieć do wglądu wykres na co dzień.
Choć "realna długość fazy płodnej (z łączną żywotnością komórki jajowej oraz plemnika), w której może dojść do zapłodnienia to około 6 do 7 dni " (wg informacji na stronie Dystrybutora), to w moim przypadku tylko tyle dni, a nawet i krócej Pearly wskazywał dni bezpłodne i to na dodatek w dniach wypadających na miesiączkę. Poniżej zamieszczam zdjęcia wykresów płodności. Testowanie zaczęłam od dnia 05.05.2016r. (03.04.2016r. to wpisana w komputer data ostatniej miesiączki). Pierwsze zielone oznaczenia wskazują chwilę przez miesiączką (M) i chwile "po". Kolejne zielone kolory to znowu miesiączka (02.06- 05.06). W lipcu robi się "ciekawie" ponieważ zielone kolory czyli bezpieczne dni pojawiają się w trakcie skoku temperatury (26.07 36,41st. i żółty kolor, zaś 27.07 36,62st. i kolor zielony, kolejny dzień 36,63st i znów zielony, max temperaturowe występuje w dniu 31.07 36,68st gdzie również jest kolor zielony! Wtedy nie zaszłam w ciążę i miesiączka pojawiła się zaraz po dniach zielonych nadal zresztą oznajmiając mi bezpłodność kolorem zielonym w dniu 03.08. W ciąże zaszłam w następnym cyklu. Z wykresu wynika, iż owulacja nastąpiła dnia 01.09 (tak też interpretuje wykres Dystrybutor) skok temperatury jest bardzo wyraźny 36,79st. mimo to komputer cyklu wyświetlił mi kolor żółty... zaś kolejnego dnia 02.09 36,45st i kolor zielony! Stąd ciąża - komputer nie zabezpieczył w prawidłowy sposób, tylko zaraz po owulacji dał zielone światło (dni bezpłodne)... Kolejne temperatury utrzymują się na stałym poziomie, wyświetla się kolor zielony, a dnia 20.09 wskaźnik pojawia się na wszystkich 3 kolorach obwieszczając ciążę...
Na tym pomiary zostały zakończone, a Pearly wysłany do Dystrybutora celem wydruku wykresu płodności. Urządzenie już do mnie nie wróciło, pocztą przysłano mi tylko wykresy, a oficjalne stanowisko Dystrybutora jest takie, że wg niego komputer w sposób prawidłowy zabezpieczał przed ciążą...Wykresy wklejam poniżej, każdy może na nie spojrzeć i zinterpretować...
Kiedy na teście ciążowym pokazały się dwie kreski potwierdzające ciążę zaczęłam przeglądać wpisy na forum dotyczącym antykoncepcji i jakimż zdziwieniem było stwierdzenie, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Nieprawidłowości, o których piszą użytkowniczki Pearly to błędne wskazywanie dni bezpłodnych, np. wskazanie bezpłodnego dnia w dzień owulacji! Jak również niewielka ilość dni bezpłodnych wskazywanych przez urządzenie...
W moim przypadku urządzenie źle dokonało obliczenia dnia owulacji i nie zabezpieczyło mnie w okresie płodnym. Niestety, jak wcześniej wspomniałam zweryfikować wykres płodności można dopiero przesyłając urządzenie do Dystrybutora, który wykonuje wydruk. My możemy tylko analizować temperatury, które wyświetla komputerek. Z perspektywy czasu wiem, że to bardziej loteria niż prawdziwa analiza naszego cyklu – kiedy sama stosowałam metodę termiczno-objawową, bez posługiwania się Pearly nie miałam żadnych wątpliwości co do dni płodnych/bezpłodnych. W przypadku stosowania komputerka cyklu wypadałoby być czujnym na każdym kroku, co w zestawieniu z ceną za urządzenie wydaje się kompletnie absurdalne, ponieważ nie po to się inwestuje w urządzenie, które ma służyć jedynie za zwykły termometr…
Co na to Dystrybutor?
Sam fakt zajścia w ciążę był dla mnie sporym szokiem, oczywiście po potwierdzeniu jej przez test ciążowy skontaktowałam się z Dystrybutorem. Nie ukrywam, że kontaktując się z przedstawicielem na Polskę komputerów cyklu Lady Comp, Pearly liczyłam na profesjonalizm osób tam pracujących. Jakże się zawiodłam, kiedy po przesłaniu Pearly oddzwoniła do mnie Pani, która wpierw pozwoliła sobie na prywatną uwagę, że „zdziwiona jest, że przy tak długich cyklach Pearly dał sobie radę”, (moje wyniosły 60-62 dni taki urok mojego organizmu, mimo tego faktu na wykresie owulacji widoczne są wszystkie fazy cyklu) natomiast na moje pytanie czy może mi powiedzieć (mając przed sobą wykres cyklu), kiedy nastąpiła owulacja skomentowała zdaniem „ślepy by zauważył, że 01.09”…. zatkało mnie. Takiego komentarza się nie spodziewałam... Gdzie tu empatia? Nie mówiąc o profesjonalizmie.
Później okazało się, że mój wykres został wysłany jeszcze do Producenta (Niemcy), a stamtąd przyszła odpowiedź, że jednak owulacja nie nastąpiła 01.09, a 29-30/08…Choć wykres płodności wskazuje skok temperatury bardzo wyraźne jednak tego 1 września... Dla mnie sam fakt rozbieżności w interpretacji wykresu płodności jest dla mnie czymś niepojętym, szczególnie, że promuje się urządzenie, które gwarantuje ponoć 99,36% skuteczności... Co do ilości dni płodnych różnie podaje literatura i wbrew twierdzeniu Dystrybutora nie jest ona niemal taka sama u wszystkich kobiet...
Jeszcze dygresja na koniec. Po ostatnim porodzie trafiłam do ginekologa i ten zapytał czy przepisujemy pigułki, powiedziałam, że stosuję komputer cyklu to mnie wyśmiał, że przy tym urządzeniu to on już niejedną ciążę widział, a mi nie chciało się wierzyć, aż do teraz…
W maju powiększy się zatem drużyna ekotropiciela o kolejnego obywatela czy jak to prognozy wskazują - obywatelkę. Trzymajcie kciuki!
Jeśli macie doświadczenie w stosowaniu komputerów cyklu podzielcie się swoją opinią w komentarzach.
Powiem szczerze, że straciłam zaufanie do komputerów cyklu i nie zamierzam nigdy więcej im ufać.
Cena: 1299 zł
Pearly to miniaturowa wersja znanych Lady Comp.
Skuteczność antykoncepcyjna wg producenta 99,36%.
Komentarze
Trzymam kciuki!
Cytuję Ewa: