Polska zupami stoi - nie bałabym się użyć takiego stwierdzenia. Jesteśmy krajem zupowym, z wielością przepisów i długą zimą, podczas której z przyjemnością rozgrzewamy się naszym ulubionym wywarem. Jestem wielką amatorką zup i pamiętam moje wegetariańskie początki pełne obaw o to, co to teraz będzie, bo jak zrobić dobra zupę, która nie jest na mięsie? Otóż da się, wielokrotnie efekt jest jeszcze smaczniejszy, oto przykład.
Dzisiaj wysyłam przed Wasze oczy kilka sugestii kanapkowych past jako alternatywy dla serów oraz aby pokazać, żeby być wege i mieć czym smacznie posmarować chleb nie trzeba wcale kupować drogich, gotowych pasztetów sojowych.
Moją filozofią jest prostota, szybkość przygotowania, odżywczość no i smak oczywiście. Zapraszam do zerknięcia i wypróbowania.
Prosty posiłek zaopatrujący nas na wiele godzin w dobrą, stopniowo uwalnianą energię. Inspiracją była dla mnie wigilijna kutia, którą zwyczajowo je się z mlekiem, makiem, miodem i bakaliami. Stąd element „etnotarianizmu” jak go nazwałam, ponieważ zainspirowała mnie potrawa tradycyjna i przyrządzana od pokoleń (bardzo takie lubię, cenię i często po wegańsku modyfikuję).
Kasza gryczana kojarzy mi się z bardzo tradycyjnym, polskim obiadem, najczęściej podawana z mięsem. Jak jednak ją podać żeby było wege i jednocześnie smacznie? Czym zastąpić kotleta i mięsny sos?
Jako restrykcyjna wegetarianka uwielbiam używać lokalnych produktów, a tradycyjne dania przerabiać na zupełnie roślinne, tym bardziej jeśli wykorzystujemy w nich tak zdrowy element jakim jest kasza. Dziś przedstawiamy Wam wegetariański gulasz, z sosem grzybowym, który sugeruję podawać w towarzystwie kiszonych ogórków lub kiszonej kapusty - bardzo po polsku i jednocześnie bezmięsnie.
Danie to kojarzy mi się z jesienią, zarówno kolorystycznie jak i smakowo. Dodatkowo to mój sposób na recykling w kuchni - w tym przypadku podsuszony chleb razowy spełnia rolę „wypełniacza” ;)
Moja przygoda z ghee zaczęła się dawno temu i pamiętam ten pierwszy moment zaskoczenia wywołany jego smakiem i aromatem. A co w nim takiego wyjątkowego? W zasadzie wszystko.
W Indiach uważa się go za „czarodziejski tłuszcz” i nic dziwnego: nie jełczeje, nie przypala się nawet w wysokiej temperaturze, w przeciwieństwie do innych tłuszczów nie podnosi poziomu cholesterolu we krwi, ani nie wsiąka intensywnie w smażone potrawy, przez co jest wydajny. Ghee mogą spożywać osoby z nietolerancją laktozy – to czysty tłuszcz bez żadnych dodatków. Stosować go można w kuchni na wszelkie możliwe sposoby: do pieczenia, gotowania, smażenia. Z uwagi na konsystencję trudniej rozprowadza się na pieczywie, ale akurat mnie to nigdy nie przeszkadzało. Ciekawostką jest używanie sklarowanego masła w zabiegach leczniczych Netra basti („oczy pełne blasku”), w których to oczy poddaje się kąpieli w ciepłym ghee.